piątek, 30 maja 2014

Chapter 5

kursywa-wspomnienie

Pierwszy raz tak bardzo bałam się poniedziałku. Beznadziejny strach towarzyszył mi odkąd wybiegłam z zaułku tamtego wieczoru. Kiedy jednak otworzyłam oczy przerażenie narastało. Co się dziś wydarzy? Co zamierza zrobić Harry? Ten przeklęty piątkowy wieczór przywrócił wspomnienia sprzed trzech lat. Szłam wąską uliczką na imprezę u Libby. Lampy rzucały słabe światło na popękany chodnik oraz dziurawy asfalt. Kilka osób zmierzało w tym samym kierunku co ja. Libby była dość znaną osobą, więc jej imprezy odwiedzały cheerleaderki, chłopcy z drużyny, popularne puste blondynki, które naprawdę nic nie wnosiły do tego świata. W sumie było nawet ciekawie. Jeśli chcesz wypić pierwszy kieliszek alkoholu, wypalić pierwszego papierosa, czy zajarać pierwszego joint'a impreza Lib to idealne miejsce. Samochodów nie było zbyt wiele. Tylko jakieś cztery, czy pięć rozświetliły drogę blaskiem jaśniejszym od świateł lamp ulicznych. Dotarłam do wyznaczonego domu. Przywitałam się z kilkoma osobami i rozpoczęłam poszukiwania przyjaciółki. Nie było jej nigdzie na dole. Poszłam na górę. Mój głos mimo krzyków był ledwo słyszalny przez głośną muzykę. Odwróciłam się tyłem do jednej z sypialnie, by mieć lepszy widok na korytarz. Nagle poczułam mocny uścisk na ramieniu i ktoś szybkim ruchem wciągnął mnie do pokoju, który jeszcze chwilę wcześniej znajdował się za moimi plecami. Chciałam krzyczeć, ale głos uwiązł mi w gardle, zresztą i tak nikt by mnie nie usłyszał. Niski głos, idealnie słyszalny dzięki zatrzaśniętym drzwiom, jego twarz przy mojej szyi, ciepły oddech na skórze, dreszcze przeszywające ciało, gęsia skórka pojawiająca się pod wpływem jego dotyku, śmiech, który prześladuje mnie po nocach. Nic przyjemnego.Pomimo moich przeciwstawień TO i tak się stało. Tak, tej nocy zostałam zgwałcona. Potrząsnęłam głową, by wyrzucić z niej dręczące wspomnienia. Wzięłam głęboki oddech, otworzyłam drzwi i weszłam do szkoły. Już w progu uderzył mnie ten specyficzny, znajomy zapach. Damskie oraz męskie, zbyt mocne perfumy, pot wychodzących z hali sportowej uczniów, strach oblewający ich przed testem, aromat przypraw i spalonego jedzenia ze stołówki. Wszystko łączyło się w mieszankę wybuchową. Ruszyłam w kierunku mojej szafki. Z oddali dostrzegłam stojących przy niej Harry'ego i Libby, którzy... rozmawiali?! Niezbyt szybkim krokiem podeszłam do znajomej mi dwójki. Lib pochłonięta paplaniem nawet nie zwróciła na mnie uwagi (często jej się to zdarza, nie powiem jest to strasznie irytujące). Styles natomiast od razu zamilkł. Objął mnie w talii i przyciągnął do siebie, szeroko się uśmiechając.
-Cześć skarbie-rzucił na powitanie przesłodzonym, wymuszonym tonem.
-Cześć-chciałam się odsunąć, zacząć krzyczeć, że jest pieprzonym psychopatą, ale moja intuicja kazała mi siedzieć cicho i zostać na miejscu. Przyjaciółka pogratulowała mi, oznajmiła, że będzie czekać w klasie, pocałowała mnie w policzek, po czym odeszła. Spojrzałam na chłopaka, który nadal mnie obejmował. Blada skóra, naciągnięta na twarz uwydatniała jego kości policzkowe. Zielone oczy, jeszcze kilka dni temu z przebłyskami złota, dziś dziwnie wyblakłe patrzyły na mnie spod przymrużonych powiek.
-Co jej powiedziałeś?
-Nic takiego. Może trochę ją podpuściłem ale od tego chyba się nie umiera-zaśmiał się cicho, ale po chwili z jego twarzy zniknął ten głupkowaty uśmiech, w którym nie było ani trochę rozbawienia.-Słuchaj mała...
-Mam na imię Zoey-przerwałam mu ostrym tonem czego zaraz pożałowałam, bo jego mięśnie wyraźnie się napięły.
-Nie myśl sobie, że to wszystko jest mi na rękę. Uwierz nienawidzę cię chyba bardziej niż ty mnie. Robię to tylko dla własnej korzyści więc łaskawie mogłabyś trochę pomóc. Nie byłoby źle gdybyś chociaż udawała, że ci zależy na swoim bezpieczeństwie-warknął-Daj rękę.
-Po co?
-Powiedziałem daj rękę!-powtórzył ostrzejszym tonem, a ja posłusznie wyciągnęłam ku niemu dłoń. Chwycił ją i splótł nasze palce.
-Musisz?-nie odpowiedział. Posłał mi tylko pytające spojrzenie-Najpierw mnie obejmujesz, teraz trzymasz za rękę, czy to...
-Konieczne? Zdecydowanie. Inaczej nikt by nie uwierzył w nasz związek-wypowiadając ostatnie słowo znacząco poruszył brwiami i na jego twarzy znów pojawił się uśmiech.
-Tylko spróbuj mnie pocałować, a powiem wszystkim kim jesteś naprawdę. Nie obchodzi mnie co zrobisz później-kogo ty oszukujesz Zoey? Panicznie się tego boisz.
-Ostra. Lubię takie-przybliżył twarz i dodał szeptem-Nie wiesz z kim zadzierasz kotku-po czym pociągnął mnie w stronę klasy.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam w 5 już rozdziale. Mam nadzieję, że się podobał i liczę na opinie w komentarzach.
Przepraszam za tak długą nieobecność. Nie będę się tłumaczyć, bo pewnie i tak macie to gdzieś.
Rozdział dłuższy (przynajmniej tak mi się wydaje) jak na mnie. Oby wam się podobał, bo miałam z nim małe problemy.
Do następnego,
Gats xx

4 komentarze: